niedziela, 22 marca 2015

Szary Grabarz: MG – Jak to się zaczęło?


Gry fabularne to ważna część mojego życia od ponad pięciu lat. Nie może być inaczej, skoro regularnie siadam, by pisać kolejne sesje, zaczytuję się w podręcznikach i poświęcam masę wolnego czasu rysując mapy, plany miast, czy też układając karty postaci. W RPG jest coś wyjątkowego, coś czego próżno szukać w innych źródłach rozrywki. Takie jest przynajmniej moje zadnie na ten temat.Kiedy po raz pierwszy trafiłem do łódzkiej Kapituły, było to niejako przypadkiem. Idąc sobie ulicą pewnego słonecznego popołudnia, trafiłem na znajomego, ten zaś zapytał mnie czy wybieram się na Zombie Walk. Nie wiedziałem wtedy, że coś takiego w ogóle jest organizowane w Łodzi. Internetu wtedy nie miałem, zaś konta na facebooku tym bardziej. Nie miałem ani czasu, ani w co się przebrać, ale poszedłem pod Central myśląc, że przynajmniej sobie popatrzę. Ale stało się inaczej. 

Na miejscu spotkałem dawną przyjaciółkę, jeszcze z czasów podstawówki. Przedstawiła mnie paru swoim znajomym i w ten sposób poznałem przynajmniej kilku członków Kapituły. Wymalowali mi twarz i szybko dołączyłem do korowodu żywych trupów. Bawiłem się świetnie. Miałem podówczas dość długą przerwę od grania w RPG inne niż komputerowe. Nie znałem nikogo, kto by prowadził sesje a sam nie czułem się dość pewnie, by spróbować samemu.

Po tym dniu zacząłem regularnie odwiedzać klub, załapałem się na jedną kampanię. Bawiłem się doskonale. Po jakimś czasie jednak ta seria się skończyła i, z powodu niepasujących mi terminów, nie mogłem grać gdzieś indziej. Pomyślałem więc, by może spróbować samemu coś poprowadzić. Coś co zaczęło się jako luźny pomysł przy rozmowie, szybko przerodził się w krótką serie osadzoną w uniwersum Star Wars. Zanim się obejrzałem miałem czterech graczy i graliśmy co tydzień. Potem spróbowałem swoich sił w D&D. W następnym roku prowadziłem własną mechanikę. 

Dziś patrzę z pewnym rozczuleniem na tamte pierwsze sesje. Jedyna kampania SW która mi wypaliła :) Pierwszy flirt z prowadzeniem D&D... Przez te lata tworzyłem najdziwniejsze przygody, moi gracze polowali na szpiegów na ulicach siedemnastowiecznych miast, łapali przestępców jako agenci SOC na Cytadeli, zabijali demony w Mroźniej Północy i politykowali na dworach arystokratów. RPG dostarczyło mi mnóstwa frajdy przez te lata. Sesje były moją odskocznią, gdy życie kopało mnie w tyłek; sesje pozwalały mi poznawać nowych, fajnych ludzi; moją dziewczynę poznałem właśnie dzięki sesjom. Tak więc muszę powiedzieć, iż RPG było i jest czymś dobrym w moim życiu. 

W poniedziałek zaś ruszę po raz kolejny z kampanią w D&D. Można powiedzieć, że zatoczyłem koło. Mimo wszystko mam nadzieje, że zawsze będę mógł dostarczać dobrej zabawy moim graczom i że oni zawsze będą chcieli przychodzić na moje sesje.

PS. Post został napisany wczoraj, dziś zaś doszło do jeszcze jednego, ważnego wydarzenia. Podczas walnego zebrania Kapituły zostałem wybrany na członka zarządu – sekretarza klubu. Oznacza to, jak mnie poinformowano: Od dziś jestem wiceprezesem Stowarzyszenia ŁKMF Kapituła. Muszę przyznać, iż nie spodziewałem się tego, gdy wstawałem rano z łóżka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
Mistrz Gry, okazjonalny grafoman, gawędziarz i marzyciel. Co jeszcze trzeba o mnie wiedzieć? Znajdziesz mnie też na FB.