niedziela, 12 czerwca 2016

Na początku był chaos...

Byłem na "filmie gorszym od Mario", jak to napisał jeden autorytet z zagranicy. Nie jestem pewien czy ów pan i ja oglądaliśmy te same filmy.

Uwaga! 

Osobiste Przemyślenia Autora (marudy mogą to pominąć).



Musimy sobie coś ustalić, nim przystąpię do właściwej recenzji.
Widzicie... Sposób, w jaki oglądam filmy, gram w gry video, czytam książki. Robię to z pewnym zaangażowaniem. Zawsze. Skupiam swoją uwagę na medium, „wyłączam się” na otaczający mnie świat. Ważne jest, aby to zrozumieć, ponieważ według mnie to tłumaczy dlaczego ja długo nie byłem w stanie pojąć, jak można przeczytać książkę lub obejrzeć film i nie wiedzieć, jakie są imiona bohaterów. Przecież są one powtarzane niemal cały czas, jak to możliwe, iż ich nie znasz?

Jest to możliwe ponieważ ogromna rzesza współczesnych widzów (i internetowych krytyków) doświadcza medium, jak taki krymski chan z Ogniem i Mieczem.

Oto WIDZ zasiadł w fotelu, jest znudzony i niezainteresowany. Siedzi sobie, ale nie zamierza poświęcić uwagi przedstawieniu. On\Ona mówi „Zabaw mnie filmie”, po czym patrzy niezainteresowany\a, jak film skacze, żongluje i śpiewa. Jednocześnie rozmyśla, jaki to dobry obiad czeka w domu, że szkoda, iż piwa nie można się napić w tym kinie, ale ładna ta dziewczyna dwa miejsca na lewo. I tym podobne. 

Tacy ludzie nie oglądają filmu w całości, dociera do nich może połowa scen. Wychodzą potem z sali i nie mają pojęcia, co obejrzeli. Jednak mamy dobę internetu, zatem nie jest ważne, iż nie wiedzą o czym mówią. Podzielą się swoim zdaniem z całym światem. 

Wielokrotnie oglądam i czytam recenzje różnych autorów i widzę/słyszę „film nie wyjaśnia tego, czy tamtego”, podczas gdy ja wiem, iż film wyjaśnił i wiem, w której scenie. Ergo, wiem, iż autor tej recenzji nie widział tej sceny, co oznacza, iż wypowiada się, nie zapoznawszy się z materiałem. 

Skąd ten przydługawy wstęp? Ano ponieważ Warcraft: Początek będzie obrywał i obrywa właśnie z tego powodu. Jednak jednocześnie film ma jedną WIELKĄ dziurę fabularną. Ale dojdziemy i do tego.

Koniec Prywatnego Marudzenia (Teraz już będzie o filmie).


Warcraft to film nakręcony dla fanów uniwersum. Nie jest on bezbłędną adaptacją,  lecz od razu widać, do kogo to wszystko jest kierowane. Czy to oznacza, iż film nie nadaje się dla nieuświadomionego widza? Niekoniecznie, ów widz musi jednak skupić się na tym, co ogląda, ponieważ akcja pędzi tutaj od początku, aż po sam koniec i nie ma wielu momentów na zaczerpnięcie oddechu.

Ja sam jestem wielkim fanem Warcrafta od „Jedynki” aż po „Tron Mrozu”, jednocześnie gardzę fabułą z MMO i prywatnie mam te wszystkie historie w d#$%@. Sama historia filmu to przerobiona wersja „Ostatniego Strażnika” z rozbudowanymi wątkami Orków. Dokonano wielu zmian i w mojej ocenie nie wszystkie są dobre.

Film jest zrozumiały, nawet dla laika. Występuje tylko jedna naprawdę wielka dziura w fabule i ona jedyna naprawdę mnie rozczarowała. Widzicie, wiele scen nie wyjaśnia wszystkiego do końca. Jednak to nie przeszkadza w zrozumieniu filmu. Jest jednak pewna „przemiana” jednego z bohaterów, która jest kompletnie niewyjaśniona i zostawia człowieka z WTF w głowie. Chyba, że ktoś przeczytał Ostatniego Strażnika... Mam takie odczucie, że wielu scen tu brakuje, jak gdyby jakaś małpa z nożyczkami dorwała się do taśmy. Krążą jednak plotki, iż w wydaniu DVD będzie edycja reżyserska a na niej 30-40 minut dodatkowych scen. Mam ogromną nadzieję, że to prawda ponieważ więcej scen mogłoby znacząco poprawić tępo tego filmu.

Sceny są szybkie, miejsca akcji zmieniają się błyskawicznie; przydałoby się trochę to rozwlec i uspokoić.

Było by też super, gdyby wywalono ten niedorzeczny wątek miłosny. Jest on co prawda w tle i nie zbliża się nawet to bycia „osią” tego filmu, jednak przez chwilę podczas seansu myślałem, iż mamy nowego "króla", iż romans Padme i Anakina doczekał się kogoś kto ich przerośnie. Ostatecznie Lotharowi i Garonie nie udało się tego dokonać, ale było blisko.

Pogadajmy o tym, jak to wygląda. Cudownie, mamy tu najlepsze CGI, jakie kiedykolwiek pojawiło się na ekranach kin. Wszystko tu wygląda tak jak trzeba. Orkowie, Krasnoludy, Elfy. Ludzie również wypadają znakomicie, stroje dla rycerzy i piechurów to cud i miód. Oraz, oczywiście, magia...


Magia to po prostu mistrzostwo świata. Kolorowa, efektowna, potężna. Nareszcie mamy na ekranie to, czego fani pragnęli do dawna. Najlepsze jednak, iż wszystkie efekty wyglądają, jak żywcem wyjęte z gier. Podrasowane do dziesiątej potęgi, ale to są te samie efekty. Chyba po raz pierwszy widzimy tak efektowne czary 
na ekranie. I biorę tu pod uwagę również osiem filmów o HP.

Co do aktorstwa, to trzeba przyznać jedno: Oskara za najlepszą rolę nikt tu nie dostanie. Niektóre kwestie brzmią trochę sztucznie jednak, ogólnie poziom jest średni. Akurat dobry to tego rodzaju kina. Przez większość czasu nie mam żadnych problemów, aby przyjąć, iż tam toczą się poważne rozmowy a bohaterowie przejmują się tym, co mówią i o czym mówią. Szału nie ma, ale i tragedii też.

A jak wygląda akcja? Tak jak powinna, jest heroicznie jak jasna cho%$#a. Wielkie młoty, pistolety, niedorzeczne miecze i szarża na gryfie. Podoba mi się jednak, iż zawsze widzimy, co się dzieje. Kamera jest względnie stabilna i możemy obserwować chaos w należytym porządku. Świetnie również pokazano walkę orków. Kiedy ork wali kogoś wielkim toporem lub młotem, to czuć tę siłę. Widać tę masę mięśni. Nieco sztucznie natomiast wypadają walki w tle. Czasami widać jak ork stoi i fechtuje się z rycerzem. Wpadka, panie i panowie twórcy.


I to jest Warcraft: Początek. Kolorowy ork razem z idiotycznie opancerzonym rycerzem walczą 
z powagą na twarzy. Mimo tego, iż jest bajkowo, film nie jest komedią i siebie samego traktuje poważnie. Najwyżej co jakiś czas puści oko 
do świadomego widza. Taki był Warcraft za czasów RTSów. Poważna fabuła i wylewająca się „epickość” oraz orczy wojownik śpiewający „Nie łatwo być zielonym”, gdy się trochę na niego poklikało.

Jeśli zaakceptujesz ten film jako to, czym jest – Warcraftem, nie Władcą Pierścieni, czy Grą o Tron będziesz bawić się dobrze. Jeśli nie jesteś w stanie tego zrobić, to lepiej daruj sobie seans.

Ja tak czy inaczej byłem już w kinie dwa razy i z całą pewnością pójdę znowu. Dla mnie, jako fana, ten film to miód na serce – nawet jeśli trzeba najpierw wydłubać trochę wosku z kubka.

Moja ocena to 7/10.

Jeśli podoba ci się to co robię daj mi "łapkę" i udostępnij mnie na Facebooku.



PS. Tyle samo dałem ostatniemu Kapitanowi Ameryce, ale wiecie co, tutaj nie mam żadnych problemów z motywacjami bohaterów. Za to film dostaje jeszcze plusa. 7+/10

O mnie

Moje zdjęcie
Mistrz Gry, okazjonalny grafoman, gawędziarz i marzyciel. Co jeszcze trzeba o mnie wiedzieć? Znajdziesz mnie też na FB.